Krzysztof Jedynak, Eat Fit Catering: W weekend przeglądałem internet i zauważyłem, że za granicą takie inicjatywy już się tworzą. Szybko sprawdziłem, że w łódzkich social mediach o niczym takim nie słychać, a to przecież bardzo potrzebne. Od razu w poniedziałek, o 8 rano napisaliśmy na Facebooku post, że jesteśmy gotowi do takiego działania.
I jaki był odzew?
– Zaskakujący. W ciągu godziny okazało się, że mamy tylu chętnych, że więcej nie byliśmy w stanie obsłużyć. W tej chwili dostarczamy dziennie około 50 dwudaniowych zestawów obiadowych do Łódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego, Szpitala im. Jonschera i Szpitala im. Barlickiego. Codziennie osobiście jeżdżę i rozwożę posiłki, żeby dodatkowo nie narażać moich pracowników.
Te 50 zestawów dziennie to dla was duże obciążenie?
– Spore, ale to dziś nie ma znaczenia. Najważniejsze, żeby lekarze i personel medyczny mieli coś zdrowego i ciepłego do zjedzenia. To dla nich bardzo trudne chwile. A my w ten sposób chcemy się odwdzięczyć losowi, który się do nas uśmiechnął – jesteśmy jedną z niewielu firm, która ma dalszą możliwość pracy. Na razie nikt nie zrezygnował z naszych usług i wydaje się, że nie grozi nam tak duży kryzys jak w innych branżach. Skoro więc możemy komuś pomóc, czemu mielibyśmy tego nie zrobić?


Jak reagują na widok ciepłego obiadu?
– Widzimy, że to dla nich duże ułatwienie. Słyszymy od ratowników, lekarzy i pielęgniarek, że nieraz nie mają czasu wyjść nawet do bufetu, a mówią, że na razie to dopiero początek i że będzie jeszcze trudniej. Ale poruszają nas też reakcje naszych klientów. Jedna z pań, której od jakiegoś czasu dostarczamy posiłki, napisała do nas, że łza jej się zakręciła w oku, jak o tym usłyszała. Przyznała, że jej tata pracuje w szpitalu i wie, jak taka pomoc jest lekarzom potrzebna. Stwierdziła, że na pewno zostanie z nami na dłużej. Takie słowa motywują do pracy.
Czyli wasza akcja działa też jak pozytywna reklama.
– Zupełnie o tym nie myśleliśmy, kiedy decydowaliśmy się ją rozpocząć. Czy zyskamy dzięki temu nowych klientów, czy nie, nie ma to dla nas znaczenia, bo my już jesteśmy na wygranej pozycji – możemy dalej pracować. Przygotowujemy te posiłki, bo chcemy się pomóc, a jeśli w jakiś sposób do nas to dobro wróci, tym lepiej.
Wsparcie służby medycznej to nie koniec pomocy z waszej strony, prawda?
Okazało się, że w jednym z domów dziecka w Łodzi wiele pań kucharek udaje się na zwolnienia, przez co brakuje im rąk do pracy. Zaoferowaliśmy, że wesprzemy ich naszymi posiłkami. Jak tylko ustalimy szczegóły, będziemy dania dostarczać również dzieciakom.